Widać, że reżyser w samej produkcji wzorował się trochę na Lone Survivor chociaż film Berga był lepiej technicznie zrobiony i to w każdym aspekcie. Choć i tutaj w sumie nieźle udało się oddać położenie tego oddziału w Hindu Kushu. A tak to typowa amerykańska produkcja z dużą dawko patosu...choć na faktach i po których to jeden z podoficerów został odznaczony Medalem Honoru - najwyższym wojskowym odznaczeniem w USA. To i ta spora dawka wcześniej wspomnianego patosu w sumie może się teraz przydać, kiedy to rurkowcy i inne lewactwo, bojące się własnego cienia a mocne w maskach i grupie przeciw pomnikom i ew. bezbronnym osobom, niszczy własną historię i tożsamość narodową... Może jak społeczeństwo w Stanach przypomni sobie ile młodych chłopaków oddało życie, zdrowie, przelało krew, nie za Afganistan, czy terror, czy Obamę czy politykę tylko za amerykańskie wartości w które wierzyli to może pogonią tą komunistyczną gówniarzerię którą z chęcią wysłałbym do Wenezueli albo oddał wszystko, żeby na rok czy dwa przerzucili ich do mnie do mojej młodości Polski PRL w latach 80tych. Te gówniarze są wychowane w dobrobycie i od tego im się w głowach poprze**** i to na dobre. Komuny i marksizmu, o którym pojęcia nie mają im się zachciało...masakra.