Orlando przyzwyczaił mnie do AKTORSTWA.
Nie tego z LOTR czy Piratów, chociaż w obu zagrał genialnie.
Takiego jak w Zulu czy Gniew.
Do aktorstwa kogoś, kto lubi wyzwania.
Czy szanghajska robota była wyzwaniem...?
Film przypomina starsze ode mnie filmy sensacyjne klasy B.
Bieg, cios, pocałunek, bieg, Happy end.
Drewniane dialogi.
Zero emocji między bohaterami - ani dobrych ani złych.
Od pierwszych scen wiemy dokładnie, jakie bedą ostatnie.
Po co to było...?
Azja uwielbia Orlando.
Problem w tym, że chcieli produkt.
Modern Legolasa z bardziej żółtym odcieniem blond.
Poza tym chyba nie chcieli niczego.
Założyli, że film jest z Orlando, więc nic więcej nie trzeba.
Akcji, pomysłu, wiarygodnych postaci.
Kolor włosów to już wspomnienie.
Widziałam Gniew i zdjęcia z planu The Carnival Row.
Każdy dobry aktor ma jakiś swój S.M.A.R.T. Chase.
witam, nie rozumiem takiej absolutnej negacji tego filmu na forum. bardzo przyzwoicie zrealizowane kino rozrywkowe, z fajnym klimatem, między innymi dzięki roli Blooma. wiadomo, że jest tu dużo umowności i przymrużenia oka ale to jest rozrywka, bawmy się a nie zrzędźmy jak stare baby. A co do blooma to nie jest jakiś wybitny aktor chociaż stara się i brawo mu za to, to jest jego praca, występuje za kasę i nie można mu tego mieć za złe, że "sprzedał" się chińczykom.
Różnica w tym jak postrzegamy Blooma. Dla mnie on jest jednym z lepszych aktorów jakich znam. Dla jasności nie opieram tego na Piracie czy Elfie. To takie filmy jak Gniew, Zulu czy Main Street. Plus teatr. Ostatnio widziałam go w sierpniu w Trafalgar Studios. Zagrał główną rolę w adaptacji Killer Joe i samo to jak zagrał wystarczy żebym uznała go za wybitnego. Stąd moja krytyka tej chińskiej zabaweczki. Na szczęście to faza. Każdy świetny aktor ma czasem gorszy moment i to był ten. Myślę, że Carnival Row będzie kolejnym dowodem na to, że Bloom to AKTOR nie tylko aktor.
Wiesz, myślę, że on jak wielu z podobnym problemem, po prostu padł ofiarą zaszufladkowania w tych dwóch rolach z którymi najbardziej się kojarzy, awanturnicze kino przygodowe i elfie uszy...
To są tak silne skojarzenia, że przynajmniej na rynku Amerykańskim ciężko mu potem było o dobre role, stąd to lawirowanie po produkcjach z innych krajów.
Z drugiej strony taka Azjatycka fucha na pewno pomoże finansowo podczas poszukiwać czegoś niżej budżetowego ale z lepszym scenariuszem ;) przecież aktor też człowiek, za coś żyć musi :p